Zabraknie węgla?



Już na początku marca br. premier Mateusz Morawiecki miał świadomość, że w związku z konfliktem między Rosją a Ukrainą zabraknie węgla dla polskich gospodarstw domowych. Tak wynika z rządowej korespondencji, do której dotarło Radio ZET. Minister klimatu i środowiska Anna Moskwa w swoim piśmie do Premiera informowała o „luce surowcowej”. Prosiła o pilne podjęcie decyzji o utworzeniu rezerwy strategicznej węgla kamiennego, w tym zakup węgla z importu. Moskwa wskazała przy tym na poparcie wicepremiera Jacka Sasina. Pytanie czemu premier Mateusz Morawiecki zareagował na wystąpienie minister Moskwy dopiero po ponad dwóch miesiącach?

Dopiero pod koniec czerwca Morawicki nakazał spółkom Skarbu Państwa „pilny zakup” łącznie 4,5 mln ton węgla, dając na to mało czasu, bo transporty węgla mają dotrzeć do końca października. Problem z tym, że nie da się przeładować takich wielkości węgla w polskich portach ani przetransportować koleją do odbiorców rozsianych po całym kraju. Wiadomo już także, że nie działa program dopłat dla sprzedawców, którzy mieli oferować węgiel poniżej 1000 pln za tonę. Nikt z prywatnych właścicieli składów węgla nie chce kredytować polityki rządu przez długie miesiące, zwłaszcza, że jeśli węgiel się pojawia sprzedawany jest za cenę zaczynająca się od 3000 pln. Rząd szuka kolejnych rozwiązań i Premier chce wprowadzić dopłaty dla odbiorców węgla w kwocie 3000 pln dla domów korzystających z tego rodzaju opału. Ale znów, kwota ta przy obecnych cenach oznacza częściowe rozwiązanie problemu, bowiem standardowo pojedynczy dom zużywa od 2,5 do 3 ton na sezon. Premier Morawicki cały czas zapewnia, że węgla w Polsce nie zabraknie.